Ma 42 lata, zarabia 4,500 zł miesięcznie, a ledwo wiąże koniec z końcem
Zazwyczaj życie nie układa się nam tak jak chcemy. Z pozoru dobrze wyglądająca rodzina może mieć duże problemy finansowe, których nie widać na pierwszy rzut oka.
Biedni pracujący
W obecnym świecie utarł się schemat: edukacja ponadpodstawowa, pójście na studia, znalezienie pracy i założenie rodziny, wzięcie kredytu na dom czy mieszkanie. Staramy się dostosować do tego schematu, gdyż wierzymy, że dzięki temu osiągniemy sukces. Szczególnie takie przekonanie panuje wśród starszych osób, które pozostały w swych jakieś 20 lat temu, kiedy studia faktycznie oznaczały dobrą posadę i zarobki.
„Moja rodzina należała do normalnej – ojciec zatrudniony jako inżynier, matka pracowała w biurze. Przeciętna rodzina, niedotknięta problemami patologicznymi. Rodzice żyli na tyle dobrze, że mogłem spokojnie zająć się studiowaniem – wybrałem Politechnikę. Po zakończeniu studiów podjąłem pracę jako technik w jednej z wrocławskich Firm. Później poznałem moją przyszłą żonę, z czasem pojawiła się dwójka dzieci, wzięliśmy kredyt na mieszkanie w bloku.”
Szczere wyznanie
Do redakcji portalu gazeta.pl dotarł taki list – Michał to 42 latek, który odważył się opowiedzieć o swojej sytuacji. W liście opisuje swoje życie, a jego historia z pewnością może być przypisana do niejednego człowieka. Jak się okazało na osiągnięcie sukcesu składa się wiele czynników. Nie wystarczą studia.
„Wszystko wydaje się być dobrze”. Żona znalazła dorywcza pracę, ze względu na częste chorowanie dzieci. Jak do tej pory większość czasu dzieci spędziły w domu, zamiast w przedszkolu. Niestety mieszkamy daleko od rodziców, którzy mogliby nam pomóc, nawet w przypadku chorób dzieci. Ja po 6 latach pracy w tej chwili otrzymuję pensję 4,5 tys. netto. Uważam, że ta pensja nie jest najgorsza, jednak przy założeniu, że musimy spłacać kredyt i dużą część budżetu pochłaniają lekarstwa to nie jest kolorowo. Musimy oszczędzać na jedzeniu – ostatnio zaczęliśmy częściej jeść makaron i zupy. Żona tak planuje obiady, aby z jedno gotowanie starczyło nam na 3 dni. Dla przykładu w jeden dzień jemy zupę, ugotowaną na podudziach z kurczaka, na drugi dzień kurczaka z ziemniakami i surówką, a na trzeci dzień jest znów zupa. Najgorsze są wydatki związane z obuwiem i ubraniami – co możemy to staramy się odkupywać od innych, ale niektóre rzeczy muszą być nowe.
Bezlitosny świat
Jak widać w życiu różnie bywa, a utarte schematy nie mają prawa bytu. Nie wystarczy iść daną ścieżką aby osiągnąć sukces – w życiu napotykamy na takie problemy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Sukces jest zależny od zbyt wielu czynników – zdrowie, bystrość, znajomości, determinacja i wiele innych składają się na niego
„Czasem śmieję się, że żyjemy po japońsku – czyli jako tako. Jesteśmy zbyt bogaci aby dostać pomoc, ale zbyt biedni, aby pozwolić sobie na wakacje. W mojej pracy mam stałe wynagrodzenie, więc nie mam szans na większa pensję, przy większej ilości pracy. Miesiąc w miesiąc jesteśmy bliscy katastrofie ekonomicznej naszej rodziny. Najczęściej w ręce mam kalendarz i ołówek z którymi planuję wydatki. Nasza sytuacja jest tak poważna, że już mam sny na ten temat – często śnię o żonie, która zamartwia się wydatkami, niestety takie sny to realia naszego codziennego życia. Jak przeżyć z miesiąca na miesiąc – oto nasze odwieczne dylematy”
Jakoś to życie mija
Wiele rodzin jest w podobnej sytuacji co nasz czytelnik. Niestety radość życia jest przyćmiona finansami, a każdy dzień wypełniony zmartwieniami o stan portfela. Wiele osób odkłada wydatki na „po wypłacie”, lub tez ciągle kotłuje się w nich myśl „byle do wypłaty”. No i jakoś to życie mija, bez miejsca na luksusy i przyjemności.
Gorycz
Osoby w sytuacji podobnej do Michała można nazwać „Biednymi pracującymi”. Ostatecznie godzą się ze swoim losem, choć są bardzo rozgoryczeni. Czasem nie ma perspektyw na zmianę, brakuje czasu i chęci aby wyrwać się z błędnego koła. Nawet gdy zrodzi się jakaś nadzieja na lepsze jutro, to zazwyczaj szybko zostaje ugaszona przez nowe, nieprzychylne ustawy.
„Ja i ludzie w podobnej sytuacji jesteśmy na granicy ubóstwa, starając się radzić sobie samodzielnie. Ciągłe podwyżki cen żywności, ubrań paliwa przy stałym wynagrodzeniu są dla nas dobijające. Nie stać nas na podstawowe środki do życia, nei mówic już o zapewnieniu dzieciom jakiejś rozrywki kulturalnej – do kina nie chodzimy bo taki wypad przypłacamy później chlebem z masłem. Nasze rodzin są w ciężkiej sytuacji finansowej, choć z pozoru na to nie wygląda. Staramy się aby dzieci miały czyste i schludne ubrania, a sami jako rodzice zaniedbujemy swój wygląd. Nie pamiętam kiedy ostatni raz kupiłem sobie ubranie. Niestety dla Państwa i statystyk jesteśmy niewidzialni. Dostrzeżcie nas w końcu!”
Choć „biedni pracujący” to zdecydowana większość społeczeństwa, giną w statystykach i średniej krajowej.